Tohvri w końcu znalazł trochę czasu na
to, żeby porozmawiać z resztą załogi. Odwiedził kwatery, maszynownię, a nawet
kuchnię i siłownię. Przy tak licznej załodze zapamiętanie wszystkich imion
zajmie mu pewnie trochę czasu, dlatego warto zacząć jak najszybciej. Zwłaszcza,
że minie trochę czasu, zanim dolecą do NM-13.
Bardzo spodobała mu się jego prywatna
kajuta. Dużo miejsca, ładnie urządzona, przestronna. Mógł w niej odpoczywać, a
także pracować. Wszystkie potrzebne urządzenia znajdowały się na miejscu, tak
jak ekwipunek. W rogu stała również mała lodówka z przekąskami i napojami.
Jednak miło było być kapitanem i dla odmiany podróżować w luksusie. Kwatery
załogi na statkach bojowych rzadko bywały komfortowe. Do tej pory pamiętał
noce, w których przeklinał chrapiących żołnierzy.
Postanowił porozmawiać z Kolyatem, żeby
dowiedzieć się czegoś więcej na temat planety, na którą się udają – oczywiście
poza tym, co sam zdążył już sprawdzić. EDI poinformowała go, że syn Thane’a
znajduje się obecnie w obserwatorium.
- Nie przeszkadzam? – powiedział,
wchodząc do pomieszczenia. Kolyat siedział na kanapie i przeglądał jeden z
albumów. Obserwatorium pełniło również funkcje biblioteki.
- Nie, kapitanie – drell odłożył album i
zwrócił się w stronę Tohvriego – przeglądałem stare albumy ze zdjęciami Ziemi.
To była naprawdę piękna planeta.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie
przynajmniej w połowie tak piękna – Tohvri usiadł obok z westchnieniem. Owszem,
większą częśc swojego życia spędził w kosmosie, ale w dalszym ciągu to Ziemia
była jego domem i nie potrafił pogodzić się z tym, jak szybko i nisko upadła.
Odbudowa nie będzie łatwą rzeczą.
- Z pewnością.
Kolyat był bardzo uprzejmy i mówił dość
cicho, podobnie jak Thane. Tohvri spotkał sławnego skrytobójcę tylko raz,
podczas jednego z pobytów na Cytadeli. Wymienili ze sobą tylko kilka zdań, ale
drell wywarł na nim bardzo pozytywne wrażenie. Jego sposób bycia i mówienia
bynajmniej nie wskazywał na to, że mógłby być skrytobójcą. Jak widać, życie
płata różne figle.
- Czy ma pan do mnie jakąś sprawę,
kapitanie?
Tohvri odchrząknął. Z tego wszystkiego
zapomniał, po co tu przyszedł.