Basileus Sebastos wrzucił do szklanki kilka kostek lodu, dopełniając najlepszą whiskey, jaką trzymał w zapasie. Miał co świętować – w końcu, po trzech miesiącach przepychanek i poprawek, udało mu się uporządkować całą papierkową robotę, a poza tym… kolejny kandydat na Widmo, tak – to zdecydowanie dobry powód, żeby otworzyć chowaną na specjalną okazję butelkę. Zwłaszcza po tym, co się stało. Stopniowe przywracanie kolejnych elementów systemu to znak, że odbudowa działa całkiem sprawnie. Nie było już co prawda ani Rady, ani Cytadeli, ale to w niczym nie przeszkadzało. Powołany teoretycznie na szybko Parlament okazał się spełniać swoją rolę znacznie lepiej, niż tego początkowo oczekiwano. Basileus zaczynał być dumny z tego, że powołano go przewodniczącym Senatu, choć wcześniej wydawało mu się, że ten urząd będzie jego przekleństwem i zaprowadzi go przedwcześnie do grobu. Po raz pierwszy to człowiek stał na tak poważnym stanowisku, a jak wiadomo, z wielką władzą przychodzi również wielka odpowiedzialność.
Zerknął na zegarek. Jego podwładny był już znacznie spóźniony. Już miał chwycić za komunikator i zapytać, co zatrzymało go tak długo i mogło być ważniejsze, niż najnowsze ustalenia Parlamentu, ale powstrzymało go pukanie do drzwi. Na szczęście przewodniczący frakcji ludzi w tym momencie stanął w drzwiach.
- Proszę o wybaczenie – westchnął głośno – zostałem zatrzymany przez jednego z senatorów. Poprosił mnie o przekazanie wiadomości, iż zaplanowane na piętnastą lądowanie odbędzie się o szesnastej ze względów bezpieczeństwa.
- Ach tak – Basileus wydawał się nieco wybity z rytmu, jakby ktoś przerwał mu niezwykle ważny tok myślowy – cóż, dziękuję. Siadaj, mamy nieco do obgadania.
Kaidan Alenko zmienił się przez ostatnie trzy miesiące. Na jego głowie pojawiło się znacznie więcej siwych włosów, przy czym wydawał się być bardzo zmęczony. Głębokie cienie pod oczami sprawiały, że wyglądał na znacznie starszego, niż był w rzeczywistości. A na pewno na starszego, niż trzy miesiące wcześniej.